Wreszcie w domu, cali i zdrowi. Teraz trzeba rozpakować walizki (nie lubię pakowania - zawsze mam wrażenie że o czymś zapomnę) wolę rozpakowywanie już bardziej choć nie do końca.
Podróż długa i męcząca ale znośna - tyłek boli jak diabli jak się siedzi w jednej pozycji cały czas do tego pasy i tak w sumie ok 10 h licząc ze wszystkim przystankami.
Po drodze oczywiście zawsze jakieś przygody np. Rumuni próbujący sprzedać I-phona bo zabrakło im na paliwo tylko 100 euro, aha już w to uwierze a na parkingu mieli 5 aut wcale nie jakieś tam złomki było ich chyba z dziesięciu, teraz weź wyjdź z samochodu to nie wiadomo czy wogole wrócisz, ja się pytam gdzie jest policja w tym czasie - pewnie w Mc Donald'sie, i zeby nie było ze to tylko po jednej stronie takie oblężenie tych oszołomów z i-phonami - to wszystko dzieje sie na postojach na A4 trasa Wrocław-Gliwice. To już nawet nie można sie zatrzymac i rozprostować kości, ze o toalecie nie wspomne. A wracając do toalet to mieliśmy 3 rodzaje toalet podczas całej jazdy: zwykle polskie, w których smród i brud; niemieckie - niedotykaj bo zepsujesz, bo nie wiesz jak tego używać - wszystko na dotyk ( ja sie nie dziwię Piotrowi Żyle że boi sie takich toalet podczas swoich podróży, nie wiadomo jak sie ich używa, a po Polsku nikt nie napisze tylko rysuje jakieś śmieszne obrazki i każą sie domyślać o co chodzi. No i ostatnia toaleta Polska obok stacji BP, w której pachnie, jest czysto, jest prysznic z którego można skorzystać poprostu luksus.
Ktoś nad nami czuwał w tej podróży, ok 15 na A4 był jakiś karambol w ktorym brało udział aż 6 samochodów i zamknęli ją na jakiś czas - przyjechaliśmy ten odcinek wcześniej. Jak wyruszalismy nad morze też na A4 był wypadek z udziałem cysterny, to co zostało mogliśmy oglądać mijającym miejsce już po zdarzeniu - ufa, dlatego też nie lubie w dalekie trasy jeździć samochodem - mam chorobę lokomocyjną i bardzo źle znoszę podróż, poza tym nie lubie widoków wypadków drogowych.
To na dziś tyle :)))
W Kołobrzegu w czwartek nie byliśmy - na latarni morskiej - zostawimy sobie coś na przyszły rok. Tym razem pojedziemy na dłużej i pewnie nie samochodem a pociągiem :P
W czwartek zamiast latarni było wesołe miasteczko m.in. Pałac śmiechu i strachu :))) Syn jak przystało na faceta poszedł sam - usmialismy sie bo po wejściu do pałacu strachu facet zabrał maskę wilkolaka i poszedł w ślady za moim synem, a moje dziecięca będąc w środku szybciutko przebiegał nozkami ze ten co za nim szedł nie dogonił go w środku tylko złapał na zewnątrz dopiero. Syn wybiegł stamtąd trzymając sie za klatkę piersiową miał w oczach lęk ale wszedł sam i sam doszedł do końca, i to najważniejsze, jeszcze jakieś 2 lata temu nie poszedłby na żadne atrakcje w wesołym miasteczku bo za głośno gra muzyki - uraz z przedszkolnego I baliku w 3 latkach - i bał sie wszystkiego. Mam wreszcie odważnego syna, lubiacego głośna muzykę i nie bojacego sie pałacu Strachow - chociaż wczoraj na wieczór juz marudzil ze zasnie przy zaswieconym świetle :/
Podróż długa i męcząca ale znośna - tyłek boli jak diabli jak się siedzi w jednej pozycji cały czas do tego pasy i tak w sumie ok 10 h licząc ze wszystkim przystankami.
Po drodze oczywiście zawsze jakieś przygody np. Rumuni próbujący sprzedać I-phona bo zabrakło im na paliwo tylko 100 euro, aha już w to uwierze a na parkingu mieli 5 aut wcale nie jakieś tam złomki było ich chyba z dziesięciu, teraz weź wyjdź z samochodu to nie wiadomo czy wogole wrócisz, ja się pytam gdzie jest policja w tym czasie - pewnie w Mc Donald'sie, i zeby nie było ze to tylko po jednej stronie takie oblężenie tych oszołomów z i-phonami - to wszystko dzieje sie na postojach na A4 trasa Wrocław-Gliwice. To już nawet nie można sie zatrzymac i rozprostować kości, ze o toalecie nie wspomne. A wracając do toalet to mieliśmy 3 rodzaje toalet podczas całej jazdy: zwykle polskie, w których smród i brud; niemieckie - niedotykaj bo zepsujesz, bo nie wiesz jak tego używać - wszystko na dotyk ( ja sie nie dziwię Piotrowi Żyle że boi sie takich toalet podczas swoich podróży, nie wiadomo jak sie ich używa, a po Polsku nikt nie napisze tylko rysuje jakieś śmieszne obrazki i każą sie domyślać o co chodzi. No i ostatnia toaleta Polska obok stacji BP, w której pachnie, jest czysto, jest prysznic z którego można skorzystać poprostu luksus.
Ktoś nad nami czuwał w tej podróży, ok 15 na A4 był jakiś karambol w ktorym brało udział aż 6 samochodów i zamknęli ją na jakiś czas - przyjechaliśmy ten odcinek wcześniej. Jak wyruszalismy nad morze też na A4 był wypadek z udziałem cysterny, to co zostało mogliśmy oglądać mijającym miejsce już po zdarzeniu - ufa, dlatego też nie lubie w dalekie trasy jeździć samochodem - mam chorobę lokomocyjną i bardzo źle znoszę podróż, poza tym nie lubie widoków wypadków drogowych.
To na dziś tyle :)))
W Kołobrzegu w czwartek nie byliśmy - na latarni morskiej - zostawimy sobie coś na przyszły rok. Tym razem pojedziemy na dłużej i pewnie nie samochodem a pociągiem :P
W czwartek zamiast latarni było wesołe miasteczko m.in. Pałac śmiechu i strachu :))) Syn jak przystało na faceta poszedł sam - usmialismy sie bo po wejściu do pałacu strachu facet zabrał maskę wilkolaka i poszedł w ślady za moim synem, a moje dziecięca będąc w środku szybciutko przebiegał nozkami ze ten co za nim szedł nie dogonił go w środku tylko złapał na zewnątrz dopiero. Syn wybiegł stamtąd trzymając sie za klatkę piersiową miał w oczach lęk ale wszedł sam i sam doszedł do końca, i to najważniejsze, jeszcze jakieś 2 lata temu nie poszedłby na żadne atrakcje w wesołym miasteczku bo za głośno gra muzyki - uraz z przedszkolnego I baliku w 3 latkach - i bał sie wszystkiego. Mam wreszcie odważnego syna, lubiacego głośna muzykę i nie bojacego sie pałacu Strachow - chociaż wczoraj na wieczór juz marudzil ze zasnie przy zaswieconym świetle :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło przeczytać komentarz zostawiony przez Ciebie :-)