piątek, 20 czerwca 2014

Wizyta sąsiadki


Remont drzwi skończyliśmy dokładnie tydzień temu, a dziś przychodzi do mnie sąsiadka mieszkająca niżej.


S: Przychodzę w bardzo przykrej sprawie.

Ja: Słucham, co się stało? - myślę sobie, zalałam sąsiadkę, ależ nie przecież bym coś o tym wiedziała.

S: Przez Wasz remont w salonie pęka sufit i ma dziury! - ze łzami w oczach krzyczy do mnie.

Ja: Słucham? - trochę jej nie rozumiem.

S: Przecież tak być nie może że remont tak długo trwa! - nadal na mnie krzyczy. 

Ja: Wie Pani co przecież remont skończył się tydzień temu w piątek, pani dziś do mnie przychodzi i zgłasza że ma jakieś szkody... ???

S: Jak pani chce może Pani zejść i zobaczyć? - nadal z wyrzutami krzyczy na mnie.

Ja: Przekażę mężowi, jak wróci z pracy, jak będzie miał ochotę to pójdzie i obejrzy - wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie dyskutowałam.

S: Uprzedzam, że sprawę zgłaszam do spółdzielni i do Pzu.

Ja: Nic już nie powiedziałam ale swoje sobie pomyślałam - a zgłaszaj gdzie chcesz - tylko zamknęłam drzwi i zaczęłam układać puzzle z tej rozmowy, która była krótka i nie miła. Przecież my nie robiliśmy remontu w salonie ??? Sąsiadka nawet mnie nie zapytała co i gdzie robiliśmy, przyszła przygotowana na wojnę.
I dlaczego nie przyszła w trakcie remontu tylko tydzień po? Niech pomyślę czyja to sprawka, aha już mam. Nasza sąsiadeczka mieszkająca obok - nie żyjemy z nią w zgodzie, właściwie to z nią nie rozmawiamy - obie się kumplują, chodzą do siebie na kawusie i ploteczki, na pewno ta ją podpuściła stąd ten tygodniowy poślizg.
 Ale nie ze mną te numery. Trochę sobie Panie za dużo dodały faktów, ale o tym w następnym poście.

Prawie fotka tematycznie się wkomponowała.

Mam trochę zaległości w publikacji postów  :)

2 komentarze:

  1. Ehh cudowne panie sąsiadeczki... Masz rację nie daj się! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też przechodziłam podobne historie kilka lat temu.Pewnego razu sąsiadka z dołu przyszła do nas i stwierdziła,że przez nasze remonty odpadły jej płytki w łazience,mąż zchodzi na dół,patrzy,faktycznie leży w wannie płytka sztuk jeden,kolejna też wisi na włosku,więc niewiele myśląc oderwał ją do reszty i poinformował sąsiadkę,że jak jakiś pacan przylepił płytki na lamperii,to już nie jego wina i niech jeleni szuka gdzie indziej.A potem to już było tylko gorzej,przeszkadzał im nawet "tupiący"kot o reszcie fanaberii nie wspomnę bo to żenada...Teraz od trzech lat mam spokój,wyprowadziłam się z bloku i teraz wyżywa się na innych.Tak że nie daj wejść sobie na głowę,to zwyczajna ludzka zawiść,a poza tym każdego prędzej czy później czeka remont:). Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło przeczytać komentarz zostawiony przez Ciebie :-)