niedziela, 17 listopada 2013

Wracam do żywych

... dosłownie, to co przeszłam w nocy to jakiś koszmar, nie dość że nie spałam bo ból żołądka mi nie pozwolił to wymęczyło mnie na wszystkie możliwe sposoby, miałam dreszcze, oblewał mnie zimny pot i prawie traciłam przytomność. Większą część nocy spędziłam w łazience, a co trafiłam do łóżka to tylko w towarzystwie miski, nie wiem co mi zaszkodziło ale od 3 nad ranem skończyłam wędrówki do kibelka, piję colę bez gazu i na razie jestem na chrupkach kukurydzianych. Powinnam być w pracy ale nie dałam rady żołądek nadal boli, chrupki i cola już przyjęte więc będzie coraz lepiej, bo już jutro muszę iść do pracy - a co ja mogę na to poradzić że 2-3 razy w roku takie zatrucie u mnie to norma, chyba założę sobie zeszyt co mogę jeść a co jest zabronione :)

 Piękna pogoda za oknem ja niestety leżę i nabieram sił :) Szczerze to wolałabym pojeździć na łyżwach niż leżeć w łóżku :)

Mam nadzieję że kolejny post będzie bardziej optymistyczny i nie o chorobach :)

sobota, 16 listopada 2013

Kolejna impreza

... urodziny koleżanki syna. Syn na urodzinach my na łyżwach - po pracy :)
Tym razem poświęcenie sięgnęło zenitu, tydzień temu obtarłam nogę w łyżwach a dziś strupek zszedł i polała się krew, ale warto było, na początku bolało potem zapomniałam, przypomniałam sobie dopiero zdejmując łyżwy i widząc zakrwawioną skarpetkę - oby to się wygoiło do następnego wejścia na taflę :) Czego się nie robi dla przyjemności :)

A syn - rodzynek w tym czasie bawił się w domu solenizantki wraz z 6 innymi koleżankami na urodzinach, po urodzinach dowiedziałam się że solenizantka bardzo liczyła na to że przyjdzie kabareciarz i rozkręci imprezę bo bez niego byłaby nie udana :) No ładnie, ładnie to dopiero 9 latek :)))

Lecę pomoczyć nóżki w wodzie - jakoś nie wyraźnie się czuje, oby to nie było zatrucie :/

czwartek, 14 listopada 2013

Licznik bije ...

... ponad 200 000 odsłon mojego bloga, nie wierze, ale cieszę się niezmiernie. To bardzo miłe, że pomimo mojej nieobecności ktoś zawsze zajrzy, czasem komentarz zostawi albo maila z zapytaniem napisze lub prośbą. Odpowiem na wszystkie w swoim czasie, ponieważ pracuje i nie zawsze mam czas. 

Miała być jakaś niespodzianka niestety ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu: praca, dom, sport i książki, a maszyna stoi i zbiera kurz :( a tyle rzeczy czeka do skończenia nie mówiąc o planach co do uszycia. Już kilka razy zabierałam się za maszyna ale zawsze znalazło się coś innego, teraz akurat druga część garderoby/szafy przesuwnej powstaje - na razie sam szkielet tego co w środku, potem zabudujemy i na koniec wstawimy drzwi przesuwne. Liczę że do świąt BN szafy wypełnione będą po brzegi pięknie ułożonymi ubraniami - ale mi się marzy, ale może zdążymy, a po Sylwestrze zabieramy się wreszcie za przedpokoje duży i mały. Duży będzie pełnił role jadalni i tam tez będą odbywały się imprezy rodzinne, a w małym powstanie szafa przesuwna na ubrania wierzchnie i buty, dobrze że w Ikei mają niedrogie elementy do samodzielnego stworzenia takich rozwiązań.



Mam nadzieję, że po Nowym Roku szybciej nam pójdzie remont pozostałej części mieszkania, bo już zapomniałam jak wygląda duży przedpokój w którym na 6 miesięcy stanęła stara szafa z sypialni i zastawiła mi mnóstwo przestrzeni :( zostawiając zaledwie przejście.

Mam nadzieję, że zdrowie mi dopisze od teraz - muszę przyznać że 2 dni z POLOPIRYNĄ S  naprawdę jest ogromna różnica, do tego ciepły dresik, kołderka, łóżeczko i sen przy rozszczelnionym oknie a do tego kochający mąż u boku  ;-)

Dobra przyznaję się bez bicia, w niedziele chcę iść wreszcie na basen a może nawet i łyżwy, więc muszę wyzdrowieć :)

środa, 13 listopada 2013

13 - sty pechowy czy szczęśliwy... ?

... Trudno powiedzieć, przesądna raczej nie jestem, ale ciężko jednoznacznie określić dzisiejszy dzień tym bardziej, że miałam umówione na dziś 2 wizyty u lekarza na 16:00 i na 17:00, ta wcześniejsza tak się przeciągnęła że na tą drugą nie pojechałam bo gdy wychodziłam z pierwszej wizyty była już 17:30. A wizyta druga była ciut ważniejsza od pierwszej bo kaszlę już 3 tydzień :( jakoś się ratuje ale ile można - oczywiście wizyta przepadła - jutro mam dzień wolny - chyba spędzę go łóżku i podleczę się kapkę bo potem znowu praca czeka :/ 

8 miesięcy czekałam i wydałam mnóstwo kasy (m.in. ok 200 zł na badanie krwi) tylko po to żeby dowiedzieć się, że niby jest wszystko ok choć nie do końca - wyniki w normie, tylko glukoza ciut za niska. Ale lekarz mnie pocieszył że choroba którą u mnie dziś potwierdził ma falowy przebieg i będą momenty kiedy w ogóle nie będę potrzebować leków i nie będzie żadnych problemów, będą też takie momenty że bez leków się nie obejdzie. 

Następna wizyta u tego samego specjalisty za 8 miesięcy z kompletem badań :/ Liczyłam na ciut inną diagnozę ale niestety zbyt dużo objawów pasujących się nawinęło.

Z ostatnich wydarzeń do udanych mogę zaliczyć - otwarcie sezonu łyżwiarskiego przeze mnie i męża (9 listopada). Moje rozpoczęcie polegało na złapaniu zająca, który niepostrzeżenie mi uciekł, a zakończenie powtórną próbą złapania chyba tego samego zająca i stłuczeniem lewego kolana do tego stopnia że trzeba było brać urlop na żądanie i dojść do siebie - ale warto było, pogoda się udała, jazda warta każdego upadku - każdy pretekst jest dobry żeby wziąć urlop :P Ale to była malutka rozgrzewka sezon dopiero się rozpoczął a mnie żaden upadek nie powstrzyma przed ulubionym sportem - jeszcze z czasów dzieciństwa. Pomimo tych upadków bawiłam się świetnie - a takie zdarzają się nawet najlepszym :)

EDIT: 23:55
Dzień się nie skończył, a ja mam nocne sprzątanie kuchni - dobrze że kuchnia w której są płytki :/

A mówiłam że nie jestem przesądna, śmiem stwierdzić jedynie, że cieszę się że dzień się już skończył, chociaż był nawet miły - choćby w pracy i trochę po pracy :)
Dobrej nocki życzę całej reszcie co już pewnie śpi, albo szykuje się do spania jak ja :)