piątek, 29 lipca 2011

Powrót i wygrana

Od piątkowego południa jesteśmy już w domu, przywieźliśmy sobie śliczną pogodę niestety tylko na chwilę od popołuudnia zaczęło lać i pogoda niestety jaka jest każdy widzi:( nawet pranie nie chce schnąć szybko tylko po 2 - 3 dni. A sam powrót był długi - 4h - i męczący, wiadomo ile można wytrzymać w pozycji siedzącej w samochodzie zapakowanym na maksa ? To tyle po powrocie, co do samego pobytu będzie osobny post, a teraz przejdziemy do wygranej.

Dwie osoby złapały i przysłały zrzut ekranu na maila 24 lipca jedna 6:40 rano a druga 17:45.
Jola z Zamościa niestety bloga nie posiada ale jeszcze w tym tygodniu bedzie mam nadzieje cieszyć się z nowego portfela, który jest w drodze:)

To tyle na dziś lecę robić pranie bo znowu zapowiadają deszcze od piątku przez weekend w całej Polsce - rany co to za wakacje dla dzieci, lipiec nieciekawy głównie deszcz i zimno a sierpień ledwo się zaczął to nie rozpieszcza - o basenie czy opalaniu można zapomnieć.

Zrodziło się kilka pomysłów szyciowych ale realizacja ich to kwestia dłuższej chwili wolnego czasu.

wtorek, 26 lipca 2011

Wieści z Karpacza

Pogoda jak na razie dopisuje, upałów nie ma ale deszczy też więc jest o.k.
Obiecałam sobie, że nie pojedziemy do Western City ale i tak tam wpadliśmy - w niedzielę -  akurat była przedstawiana scenka z napadu na bank - nawet złodzieje 2 razy chcieli odebrać mi i męzowi torbę - ale się uparli, była prawdziwa strzelanina z szeryfem na koniu i bronią palną na kapiszony takie, że po wystrzałach zapach - każdemu dobrze znany - i dym unosiły się na odległość conajmniej 10 metrów czuliśmy się jak na prawdziwym dzikim zachodzie, tym razem nie żałuję że tam pojechaliśmy bo mamy też i my z mężem pamiątkę - wspólne zdjęcie w strojach kowbojskich z bronią i w kapeluszach, jeszcze planuję zakupić w westernowej drukarni list gończy z wizerunkiem całej rodzinki :)

Wczoraj byliśmy w Szklarskiej Porębie na wodospadzie Szklarki i na zamku Chocha - musieliśmy zahaczyć o zamkową restaurację bo byliśmy głodni jak wilki więc z żoną szwagra zamówiłyśmy sobie po filecie Zamkowej Dziewki - nie czytać przypadkiem "z zamkowej dziewki czy też dziwki" bo tacy też się zdażali i było dużo śmiechu, a syn zjadł Zamkowego Duszka w tym czasie mąż ze szwagrem zwiedzali zamek:) W drodze do Karpacza przejechaliśmy przez  rynek Lubomierza w którym kręceno Samych Swoich ale do muzeum Kargula i Pawlaka nie udało się wejść ponieważ było już za późno.

Dziś bez szaleństw do Świątynii Wang - potem trochę pamiątek i kartki z wakacji a na dobry obiadek poszliśmy do restauracji z widokiem na Hotel Gołębiewski - poszliśmy z myślą o PIZZY ale prądu nie było w lokalu i można było liczyć tylko na to co ugotowane na gazie, więc skończyło się na daniu dnia schabowym z pysznymi ziemniaczkami i marcheweczką zrobioną na słodko - naprawdę było pyszne i nie drogo, jutro planujemy tam zjeść w końcu pizze na obiad.

Nie mamy szczęścia do pizzy, w sobotę poszliśmy do pięknej włoskiej resteuracji, rozsiedliśmy się, uśmiechy od ucha do ucha bo zamówimy pizze zaglądamy do karty a tu rozczarowanie dostępne są wszelkiego rodzaju owoce morza do wyboru do koloru a pizzy ani śladu, podchodzi kelnerka i mówi: "dzień dobry, słucham państwa"
a ja na to: "możemy jeszcze chwileczkę się zastanowić?"
kelnerka: "dobrze, wrócę za chwilkę" i weszła do kuchni. 
A my między sobą przy stoliku: " To co wychodzimy...? Przecież przyszliśmy na pizze a tej w karcie brak. No to wychodzimy..." Wszyscy wstają i wychodzimy. Ciekawa jestem jaką miała minę ta kelnerka jak wróciła z kuchni a nas już tam nie było. Śmialiśmy się potem całą drogę, ale jak może Włoska Restauracja nie mieć ani jednej PIZZY w menu? Po tym wszystkim wkurzyliśmy się i pojechaliśmy do smażalni ryb i tam zamówiliśmy sobie zestawy ze pstrągiem i sandaczem z masłem czosnkowym frytkami i zestawami surówek, nie pytajcie jaki był finał, obiad pyszny syty ale jaki rachunek? Nawet nie wiemy ile rybki ważyły bo rachunek zapłaciliśmy słony a paragonu niet, chyba Państwo na oko ważą i liczą wszystko.

No to tyle opowieści z naszych wojaży.

sobota, 23 lipca 2011

Licznik leci

Jestem już w Karpaczu - pogoda na szczęście się poprawiła:) nie pada tylko słonko świeci i nie ma upałów na razie tylko ok. 18 stopni.

Licznik odwiedzin zbliża się do fajnej cyfry 77777 więc kto pierwszy trafi w 5 siódemek i zrobi zrzut ekranu a potem wyśle do mnie na maila otrzyma ode mnie ostatni portfelik kwiatowy. Kto pierwszy ten lepszy - gdyby było więcej niż 1 osoba wygra ta która wyśle maila najwcześniej. Zapraszam do zabawy!


 
To wy klikajcie i łapcie ja odpoczywam a jutro w góry :)

Worek podróżny na bieliznę

... uszyty z za małej już na syna koszuli, była taka ładna że żal było nie wykorzystać jej właśnie na taki woreczek. Mam nadzieję, że posłuży na wiele podróży nie tylko tych wakacyjnych.





Woreczki uszyłam według kilku tutków, może podam kilka do wyboru do koloru dla Was:
tutek wg. Złotej Pszczoły
tutek wg. Gazyni
tutek wg. Mojej Wysepki
tutek wg. So, lets sew
tutek wg. Betz White
tutek wg. Sommertutes

Do "zobaczenia" po powrocie z Karpacza - dziś wyjeżdżamy:)





piątek, 22 lipca 2011

Woreczek i kapcie

Jakiś czas temu uszyłam z tego tutka woreczek ja jednak zaszyłam rogi na dnie, by był pojemniejszy:) i służy mi jako pojemnik na kosmetyki. Na klamerki musiałabym uszyć dużo większy.




Takie kapciochy kończą już swój żywot ale od stycznia do kwietnia dobrze się nosiły i było w nich cieplutko bo na wierzchu gruba wełenka była, oczywiście uszyte po raz 3 (2 poprzednie za małe i za płytkie wyszły) dzięki Zuzi i jej tutkowi było to możliwe.

czwartek, 21 lipca 2011

2 portfele

Udało się uszyć jakiś czas temu aż 2 różne portfele. Ten jeansowy bardzo mi się podoba :)

Kwiatowy uszyty wg. tego tutka



środa, 20 lipca 2011

Ciekawostka

Przepraszam za to że mnie tak długo nie było na blogu powodem był i jest nadal brak czasu - zakończenie przedszkola a teraz wakacje i powoli trzeba szykować syna do szkoły.

Wracam też do szycia - na razie wszystko w I - fazie projekty i krojenie , ale jak uda mi się wrzucić fotki to pokaże w następnym poście co uszyłam wczesniej tylko nie chwaliłam się jeszcze.

Znalazłam taką ciekawostkę jak zrobić ze starej szczoteczki do zębów szydełka .

Uszyłam jeden woreczek podróżny na bielizne, ale fotki innym razem - jeszcze 3 albo 5 muszę uszyć zobaczymy czy zdążę bo w najbliższą sobotę wyjeżdżamy do ukochanego Karpacza - po raz trzeci :)