sobota, 28 sierpnia 2010

Prezent urodzinowy

Dziś urodziny mojej teściowej, a prezentem jak już wcześniej tajemniczo zapowiadałam ma być komplecik Svarowski w kolorze oliwkowym oczywiście zawieszka i bigle srebrne pokryte 24-karatowym złotem:
Mam nadzieję że będą się podobać bo wiem że kolor żółty i zielony to jej ulubione kolory, a że jest blondynką to na pewno będzie jej do twarzy w tym komplecie:)

wtorek, 24 sierpnia 2010

Alvin i ...

... Fifi :) czyli druga świnka morska w naszym domu od 16 sierpnia - po imieniu łatwo odgadnąć że Nasz Alvin ma koleżankę. Plan był nieco inny miał być samiec ale w sklepie była samiczka w dodatku od razu nam sie spodobała, że nie było wyjścia dodatkowym atutem w tym przypadku było to, że sklep zoologiczny ma swojego weterynarza i mieliśmy pewność, że nowa świnka jest zdrowa. Lubi jeść i sałatę i ogórka i marchewkę a Nasz Alvin tylko za sałatą - musiałabym go pogłodzić, żeby zjadł co innego ale nauczy się przy Fifi. Mieliśmy mały problem bo mała nie piła wody przez 6 dni z poidełka wogóle i martwiłam się. Przypadkiem też w internecie znalazłam ulotkę na temat świnek morskich.
Alvin zaakceptował Fifi i od razu wziął się do roboty, ale Fifi nie była zainteresowana i albo go pyszczkiem kąsała albo tynimi łapkami odpychała :)

Na razie mają jeden domek i czasem śpią razem w domku czasem któreś ląduje na zewnątrz, ale są zgodne.

Czekamy na nową klateczkę i 2 domki, bo ta którą mamy (60 cm x 40cm) jest trochę za mała na 2 świnki.

To teraz krótka sesja obu świnek razem: 

Nie ukrywam, że po komentarzu Avarill zaczęliśmy się zastanawiać nad kupnem drugiej świnki i była przed Fifi jeszcze jedna śwnineczka samiczka ale następnego dnia wróciła do zoologicznego bi kichała i kaszlała całą noc.

Pisząc tego posta Fifi zasnęła mi na rękach w ręczniku i ta wystawiła sobi nóżki - musiałam Wam to pokazać :)

wtorek, 10 sierpnia 2010

Zwierzątko:)

Zamieszkał z nami od Dnia Ojca czyli od 23 czerwca, wabi się ALVIN i jest śliczną świnką morską - obecnie po licznych wizytach u weterynarza ponieważ od przyjścia z zoologicznego nie miłosiernie gryzł się i drapał, ale zacznijmy od początku jak to się stało, że Alviś został przez nas zakupiony.

Rano prowadząc synka do przedszkola zauważyliśmy wróbelka na chodniku był mały, dziwnie skakał i ćwierkał ale nie dał rady odlecieć - chyba miał coś ze skrzydłami. Zlitowaliśmy się nad nim i wzięliśmy go do domu do pudełka na balkon, dostał okruszki i wode i został przykryty chusteczkami jednorazowymi żeby było mu ciepło - synek tak się cieszył że ma zwierzątko w domu że wszystkim dzieciom już się pochwalił.
Uprzedziłam tez syna, że nie można go dotykać i że kiedyś od nas odleci jak wyzdrowieje mu skrzydełko zgodził sie na wszystko - niestety jak wróciłam z zakupów było już po wróbelku - był sztywny - przypuszczam że ucząc się latać spadł i potłukł się porządnie a u nas zakończył żywot - i przypomniało mi się jaki synek był szczęśliwy jak braliśmy go do domu - mało się nie popłakałam i pomyślałam musimy kupic coś bo się nam zapłacze dziecko - ja sama też chciałam mieć jakieś zwierzątko od dziecka ale moja mama była temu zawsze przeciwna - wzięliśmy z mężem samochód i pojechaliśmy do sklepu, upatrzyłam mu klatke domek a potem wybieraliśmy spośród 3 jedną: była ruda, rudo-biała i czarna z łatkami rudo-białymi - jak myślicie którą wybraliśmy? Mąż chciał rudą tylko mówi, że zobaczymy jakie ma oczka - spojrzała na nas - czerwone bleee takie fałszywe, rudo-biały spał w kąciku cały czas a ten czarny od razu podszedł do nas do szybki :)
Skąd takie imię już chyba wiecie :)

Zapraszam jeszcze na moje CANDY